Przez Salon przewaliła się gigantyczna dyskusja nt. ostatniej publikacji J. T. Grossa. Głosy były różne. Miałem nie brać w niej udziału, ale ostatnia rozmowa z Gniewomirem sprawiła, że jednak wezmę. Głównie po to, by pokazać jak niezwykle powikłane były losy Polaków i Żydów na terenach pod okupacją Armii Czerwonej, które kiedyś były Polską. Chce ponadto pokazać, że pułapka stawiania prostych uogólnień może prowadzić do wniosków, które miłośnikom historii ze "szkoły czerskiej" mogą się nie spodobać. A zatem z dedykacją dla Gniewka.
W styczniu 1945 roku komendantem UB w Chodlu został Abram Tauber. W czasie wojny był przechowywany przez oficera AK, podporucznika Stanisława Wnuka, ps. "Opal", związanego z oddziałem cichociemnego, majora Hieronima Dekutowskiego, ps. "Zapora". "Zaporczycy" przechowywali Taubera wśród swoich, potem odtransportowali go do sowieckiej partyzantki. Tauber zaprosił czterech żołnierzy AK, z lokalnego zgrupowania (których zapewne znał jako, że ukrywał się w ich zgrupowaniu. Poszli dobrowolnie i bez broni. Myśleli może, że uratowany zechce się odwdzięczyć, może odznaczy, a może postawi wódkę i da kilka dobrych rad na nową rzeczywistość. Ale było inaczej. Na miejscu zostali związani drutem kolczastym, zaś Tauber po kolei ich zastrzelił!!!! Informację nt. temat można znaleźć chociażby tutaj.
Ale to jeszcze nie koniec tej historii.
"- Jak weszli Sowieci, [Tauber] wrócił do Chodla i został szefem UB. A teraz zastrzelił naszych chłopaków. Już lepiej by było dla niego i dla nas, gdybym go nie ratował, gdyby zastrzelili go Niemcy - powiedział "Opal" i zamyślił się nad losem chodelskiego Żyda, swoim własnym i zastrzelonych kolegów.
- A tak, musimy zastrzelić Abramka my - wpadł mu w słowo "Zapora".
(za: Ewa Kurek, Zaporczycy 1943-1945, Lublin 1995, str. 190-191)
Ludzie "Zapory" zaatakowali w nocy z 5 na 6 lutego 1945 roku Chodel. Tauberowi udało się zbiec. Ponoć wyjechał później do Izraela.
"Zapora" skończył znacznie gorzej. W 1947 roku dzięki zdradzie został aresztowany. Sądzono go z częścią jego ludzi. Jego, oficera Wojska Polskiego i cichociemnego zmuszono do założenia na "proces" (a właściwie ponurą farsę, która przypominała proces) munduru Wermachtu!!! Skazano go na śmierć. Wyrok wykonano w więzieniu na Mokotowie 7 marca 1949 roku. Oczywiście uprzednio wyrwano mu paznokcie, zęby, połamano ręce, żebra i nos!!!!
Podobna sytuacja miała miejsce np. we Włodzimierzu Wołyńskim, gdzie zaraz po zajęciu miasta przez Sowietów, Żydówka Irena Franziak zadenuncjowała NKWD lokalną komórkę AK. Aresztowano pięciu żołnierzy AK, w tym Ludwika Janiaka, który wraz z rodziną przechowywał Irenę Franziak wraz z dzieckiem przez całą okupację!!! Janiak zmarł na Syberii. Jego rodzina współcześnie (choć bez niego) została uhonorowana przez Yad Vashem. O losach Ireny Franziak źródła milczą.
(por. Marek Jan Chodakiewicz, Polacy i Żydzi 1918-1955, Warszawa 2005, str. 421)
Teraz krótkie resume. Z wypadków takich jak bandyckie napady, zemsta ze strony podziemia za kolaborację, obojętność ludzi w sytuacji ogólnego zobojętnienia, jakie rodzi wojna wysnuwa się tezę o "polskim antysemityzmie". Jakie zatem wnioski rodzą historie Taubera i Franziak? Jakie wnioski rodzą historie Różańskiego, Brystygierowej, Michnika (Stefana), Komara i innych? A może jednak nie wolno uogólniać? Bo dochodzimy do wniosków godnych może socjologa z Princeton udającego historyka, ale nie mających z prawdą nic wspólnego. Bo równie łatwo jest przeciwstawić mitowi "polskiego antysemityzmu", mit zbrodniczej "żydokomuny".
Kiedy Józef Światło (oryginalnie Fleischfarb) torturował polskich członków Stronnictwa Narodowego krzycząc:
"- Teraz popamiętacie, co to jest antysemityzm" miał otrzymać odpowiedź:
" - Antysemityzm u nas nigdy nie prowadził do tortur, tak jak wasz antypolonizm"
(tamże, str. 423)
Warto to wziąć pod rozwagę.