Tytuł może dość niezwykły, ale związany z opublikowanym przez Waldemara Kuczyńskiego 18 listopada w "Rzepie" artykułem, pod tytułem "Boję się przebudzeń narodu". Odpisałem Panu Kuczyńskiemu maila, który cytuję poniżej. Odpowiedzi nie otrzymałem.
Szanowny Panie,
piszę do Pana w związku z artykułem "Boję się przebudzeń narodu"
opublikowanym przez Pana w internetowej (i zapewne papierowej) wersji
dziennika "Rzeczpospolita". Zamieścił Pan w nim następujące zdanie:
"Te groźne bakcyle na początku mogą wyglądać niewinnie, nawet
sympatycznie, jak ten chłopiec z Hitlerjugend śpiewający słodką
piosneczkę w filmie "Kabaret", jak dzieci przebierane za powstańców czy
inscenizowane bitwy, w których się zawsze wygrywa z wrogiem."
Jako osoba mająca okazję uczestniczyć w organizacji imprez
historycznych, a także historyk (w chwili obecnej doktorant na UJ)
zmuszony jestem stwierdzić, że dokonał Pan nie tylko karygodnego
uproszczenia, ale porównując ruch rekonstrukcji historycznej do członków
Hitlerjugend zachował się Pan skandalicznie. Poprzez całkowicie
nieuprawnioną asocjację stawia Pan ludzi, którzy zajmują się
odtwarzaniem i przeżywaniem historii w jednym szeregu z członkami
organizacji nazistowskiej. Biorąc pod uwagę, że promowanie ustrojów
totalitarnych jest zakazane prawem polskim (art. 13 Konstytucji RP oraz
art. 256 kodeksu karnego) robi Pan z członków grup rekonstrukcyjnych
potencjalnych przestępców.
Nie rozumiem czym szkodliwym mogą być dla Pana "dzieci przebierane za
powstańców". Rozumiem, że wartości, które pchnęły Powstańców do
stawienia czynnego oporu okupantowi są dla Pana równoznaczne z
wartościami wyznawanymi przez tegoż okupanta? Fakt, że ruch
rekonstrukcyjny jest taką właśnie formą atrakcyjnego z punktu widzenia
ludzi młodych próbą poznania świata tamtej, przedwojennej młodzieży
również umyka Pana uwadze.
Traktowanie przez Pana Powstańców jak nacjonalistycznie nastawionych
machin do zabijania (co wynika z treści Pańskiego artykułu) świadczy o
katastrofalnym braku wiedzy historycznych, a zwłaszcza o braku
zrozumienia dla ludzi, których totalitarny system zmusił do porzucenia
marzeń o budowie Polski i chwycenia za broń w jej obronie. Zaś po wojnie
drugi totalitaryzm okradł z kolejnych marzeń - o odbudowie Ojczyzny.
Tragicznym świadectwem losów tamtego pokolenia tego jest chociażby żywot
por. Jana Rodowicza ps. Anoda. Czy to właśnie ideały, które kierowały
por. Rodowiczem uważa Pan za faszystowskie?
"Inscenizowane bitwy" to również zło według Pana. Rozumiem, że moi
koledzy smażący się w zbrojach w lipcu ostatniego roku na polach
Grunwaldu również są ideowymi następcami Hitlerjugend? Czy powie Pan to
samo o całym tłumie ludzi, który w sierpniu na Nabrzeżu Gdyńskim w
Warszawie próbował przypomnieć Polakom victorię pod Kłuszynem? Kto
również od Pana otrzyma palące piętno faszysty? Husarze czy
szwoleżerowie? Ułani spod Komarowa? Grupy z Westerplatte i Gdyni? Może
rekonstruujący starożytnych Rzymian są równie niebezpieczni? Wiedzę,
pasję i poświęcenie tych ludzi, którzy poświęcają dostępne sobie siły i
środki na odtworzenie pamięci o czasach minionych zrównał Pan do zbrodni.
Czy jeśli zajmuję się twórczością wojskową Szymona Starowolskiego (nie
oczekuję, by wiedział Pan kim był ten autor, liczę, że umie Pan chociaż
korzystać z Wikipedii) szukam informacji na temat staropolskich strojów,
obyczajów, broni, itd również jestem podejrzany? Zapewne sam fakt tego,
że mogę pojawić się na dowolnym zlocie rekonstruktorów promując (o
zgrozo) kulturę Rzeczypospolitej Obojga Narodów według Pana zbliża mnie
brunatnych koszul Hitlerjugend. Rozumiem, że kolejnym krokiem, który
według Pan powinienem zrobić powinno być naszycie sobie hitlerowskich
run na żupan i magierkę, wtedy Pan i podobne Panu indywidua poczułyby
się usatysfakcjonowane.
Piszę do Pana te słowa, jako wyraz sprzeciwu wobec ordynarnemu, podłemu
i niesprawiedliwemu traktowaniu, któremu poddają nas ludzie Pana
pokroju. Ludzie pozbawieni wiedzy historycznej, zwłaszcza tej opartej na
własnej, rzetelnej pracy źródłowej. Nie spodziewam się od Pana
odpowiedzi. Pogarda bijąca z Pańskiego artykułu wyklucza rozmowę.